Zdrowe zwierzęta wpychane do klatek protestują , czyli : na ile jesteśmy zwierzętami świadomymi , a na ile … kukłami ?
Niedawno , gdzieś mówiłam o lekach roślinnych i nikt nie zgłaszał sprzeciwu – ludzie wiedzą : takie były , są i będą – ba- rośliny to jedna z najstarszych form leków w ogóle , na równi z węglem ( więc też od roślin ) , metalami , minerałami szlachetnymi i półszlachetnymi … To tak , jak słońce: grzeje od lat i nikt się nie dziwi , że od słońca ciepło <!-- s:) -->

<!-- s:) --> . Jak bardzo więc rozbroiła mnie zachowawczość ? głupota? nieświadomość? – nie wiem , jak to nazwać- nierzetelność będzie chyba właściwą – pracowników pewnej ogrodniczej gazety :
„…żaden preparat z rośliny nie jest lekiem , a jedynie wspomaga leczenie „.
Tyle już razy obiecywałam sobie nie brać udziału w sprzątaniu po głupocie , ale oburzenie wzięło górę .
Po pierwsze : autorzy ww.zdania nie zadali sobie widocznie trudu zajrzenia choćby do takich preparatów roślinnych ( a są !) , na których ulotkach stoi , jak wół: LEK pochodzenia roślinnego ….etc. Mało tego - do klasyfikacji , bo , o ile mi wiadomo , LEK roślinny to wciąż „środek farmaceutyczny „.
Po drugie : JAK coś , co wspomaga proces leczenia ( poza bandażami , instrumentami , etc.<!-- s:) NIE może być lekiem ? Czy tak pokrętne słownictwo może przemawiać na korzyć wiarygodności całego pisma ? Pisma , w którym na dodatek twierdzi się , że poszczególne preparaty chemiczne są od leczenia roślin

Bo ja z kolei tak nie uważam : przejściowa poprawa wyglądu rośliny nie oznacza jej wyzdrowienia , podobnie , jak możemy najczęściej obserwować to w relacji człowiek:syntetyczny farmaceutyk .
Z kolei po obejrzeniu wyników stosowania właściwie dobranego naturalnego środka leczniczego , któremu byt zawdzięcza lwia część ludzkości od pradziejów , bez którego to , często spożywanego , jako codzienne menu , zapewne by wielu z nas tutaj nie było , możemy śmiało określać stan powrotu do równowagi - zdrowiem .
Co się porobiło z tego strachu , żeby tylko „być poprawnym” , żeby nie narazić się sponsorom , żeby kasa dźwięczała …. A ludzie wciąż wskazują na zwierzęta , że „prymitywne i pazerne „…. Wszystko do góry nogami .
Weźmy teraz sprawę elektronicznych kart zdrowotnych , coraz nachalniej reklamowanych i coraz chętniej akceptowanych (niestety ) przez osoby , którym wmówiono , że „będzie wygodniej , szybciej , dokładniej , bezpieczniej….” -a one to powtarzają! Standard manipulacyjny .
Kiedy ostatnio dyskutowałam o tym z niemieckimi lekarzami , naturoterapeutami i pacjentami , wszyscy , jak jeden , byli przeciwko , mało tego – wszyscy potrafili podać powody , dlaczego są przeciwko . A że w przypadku Niemców , wmuszanie czegokolwiek zwykle nie kończy się dobrze dla wmuszającego , postanowili działać i tak , na wielu stronach lekarskich , naturoterapeutycznych , kongresach , spotkaniach , opowiada się przeciwko wprowadzeniu e-kart .
Jako , że sama w punktowaniu ich słabości wielokroć uczestniczyłam , pozwolę sobie przytoczyć podstawowe zastrzeżenia , które – mam nadzieję - przyczynią się do poprawy wiedzy na temat zagrożeń związanych z tą formą relacji -
-pacjent:służba zdrowia
-Bezpieczeństwo – autentyczne bezpieczeństwo pacjentów , którzy , z pomocą elektronicznych recept będą włączani w klasy ryzyka przyporządkowane im na całe życie i ewentualnie mogące być wykorzystanymi w kwestiach ubezpieczeniowych , ew. ubezwłasnowolnień etc.
-interes pacjenta : e-karta nie wnosi żadnego medycznego udowadnialnego ( jeżeli tak lubicie Evidence Based….. udowodnijcie <!-- s:) – pożytku dla pacjenta i jest uwarunkowana wyłącznie ekonomicznie – co jednak nie oznacza ekonomicznej korzyści dla pacjenta
-to zakłócenie prawa do decydowania o swoich danych :zarządzanie nimi , magazynowanie , kasowanie i dostęp nie leżą w rękach pacjenta
-wątpliwości odnośnie wolnego wyboru terapii pacjentów . Projekt kosztuje miliardy i nie trudno zgadnąć , jak wpłynie na dobór terapii/jej ceny
-e-karta zdrowia to praktycznie wykluczenie pytania o prawo do opinii więcej niż jednego lekarzy i związane z tym turbulencje
- wreszcie relacja zaufania pacjent : lekarz , a zostawiłam ją na końcu , ponieważ do niej byłoby podpunktów najwięcej .Załóżmy , że wrażliwe dane pacjentów będą przechowywane w centralnym rejestrze , do którego dostęp będzie miało co najmniej milion przedstawicieli służby <!-- s;) -->

<!-- s;) -->)) zdrowia . Z tego wynika , że :
* obarczenie lekarzy buszowaniem za danymi spowoduje skrócenie i tak krótkiego czasu zajmowania się pacjentem
*lekarski obowiązek zachowania tajemnicy ….nie wiem nawet , jak to skomentować -przecież dostęp do danych przez osoby trzecie drogą elektroniczną w żaden sposób nie został wykluczony , bo wykluczonym być nie może , bo nie ma systemu doskonałego , z czym zgadzają się najlepsi informatycy
*dostęp .. nie napiszę już nawet „ewentualny” przemysłu do danych …. przecież to jest niewyobrażalne pole do popisu dla koncernów , które i tak „dziwnym trafem”na brak dostępu nie narzekają … a jednak nie mają wszystkiego . Teraz będzie już wszystko , jak na dłoni .
Na liście pominęłam drobniejsze zapytania , bo myślę , że te wymienione i tak powinny zastanowić każdego , kto „chce szybciej” . Chce ? Proszę bardzo , ale nie może to być opcją dla każdego .To tak , jakby ktoś został namówiony na gołe zdjęcia w dowodzie i przyklepał tę propozycję za wszystkich . Ja mówię e-kartom „zdrowia” stanowcze NIE .
Poniżej parę stron , na których zobaczą/usłyszą Państwo podobne zdanie na temat e-kart , nie tylko w przemyśle zdrowotnym :
www.nocards.orgwww.policymed.comwww.privacyrights.orgwww.akdae.de – Arzneimittelkomission der deutschen Ärzteschaft – wprawdzie lekarska komisja ds.farmaceutyków , ale to również godny interlokutor w kwestii elektronicznych kart pacjentów .
Źródło: naturalhealthconsult.wordpress.com