Śmieciowy siódmy kontynentFrancuscy naukowcy wyruszają na północny Atlantyk badać gigantyczną połać plastikowych odpadów - pisze Krzysztof Kowalski.

Plastikowe odpady nie ulegają rozkładowi, wiatr i fale rozdrabniają je, tworząc zawiesinę niestrawną dla morskich organizmów
Źródło: AFP
Uczeni wyruszą 5 maja z francuskiego portu Tuluza i wezmą kurs na Morze Sargassowe. Wyprawę przygotował francuski instytut oceanologiczny IFREMER przy pomocy Europejskiej Agencji Kosmicznej, Centre National d'Etudes Spatiales oraz CNRS (Centre National de la Recherche Scientifique). Pięcioosobową wyprawą kieruje Patrick Deixonne.
Naukowcy popłyną jachtem „Elan". Jednostka ma 14,6 m długości, 4,18 m szerokości, 2,4 m zanurzenia i 100 mkw. powierzchni żagli.
Model wzbogacony
Gromadzone informacje będą przekazywane do laboratorium Mercator Ocean w Ramonville-Saint-Agne koło Tuluzy. Laboratorium sporządza numeryczne modele oceanu między innymi na podstawie danych satelitarnych o ruchach powierzchni, zasoleniu, temperaturze, prądach.
Zaletą tych modeli jest to, że obejmują ogromne połacie oceaniczne. Teraz dojdzie do nich nowy element – dane o śmieciach. Ocean Atlantycki zostanie podzielony na sześciany z oznaczonym poziomem nasycenia śmieciami. Model umożliwi śledzenie trasy, jaką poruszają się odpady w ciągu dziewięciu lat, przechodząc z sześcianu do sześcianu, wytypowane zostaną te, w których śmiecie osadzają się najintensywniej. W 2025 roku badacze sprawdzą, w jakiej mierze precyzyjny jest ten model.
- Plastik tworzy najpierw gigantyczny wir, który okrąża Ocean Atlantycki. Następnie porywają go mniejsze wiry, ale także duże, o obwodzie tysięcy kilometrów; właśnie w tych mniejszych wirach koncentracja śmieci jest największa– wyjaśnia Edmee Durand z Mercator Ocean.
To już druga wyprawa francuskich naukowców na „siódmy kontynent". Równo przed rokiem Patrick Deixonne kierował wyprawą na północny Pacyfik.
Doktor Francois Galgani z IFREMER obliczył, że średnia koncentracja odpadów w oceanach sięga 5 kg na km kw. Aż 80 proc. tych odpadów pochodzi z lądu, reszta to śmiecie wrzucane lub spadające do wody ze statków, wśród których jest około 10 tys. kontenerów rocznie.
Niestrawna zupa
– Oceany stały się śmietnikami naszej cywilizacji. Na Ziemi rocznie powstaje prawie 300 mln ton różnego rodzaju plastikowych opakowań i wyrobów, z czego 10 proc. trafia do oceanów. Prądy oceaniczne unoszą te zanieczyszczenia daleko od wybrzeży. Po drodze większe fragmenty plastiku dzielą się na mniejsze. W rezultacie powstaje plastikowa zupa, o której mieszkańcy lądów nie mają pojęcia. Już teraz zagraża ona 250 morskim gatunkom – ostrzega Charles Moore, założyciel Algalita Marine Research Institute.
Ten czarny obraz oparty jest na naukowych obserwacjach. Około 90 proc. „siódmego kontynentu" to plastik, który się nie rozkłada, lecz rozdrabnia na pył tworzący w wodzie zawiesinę. Na otwartym oceanie większość tej zawiesiny unosi się pod powierzchnią, na głębokości do 30 m. Zarówno pył, jak i większe fragmenty plastiku są niestrawne, blokują układ pokarmowy zwierząt, powodując co roku śmierć około miliona ptaków oraz 100 tys. morskich ssaków.
Naukowcy wrzucą do oceanu dryfujące boje, które będą automatycznie przekazywały przez satelity informacje o prądach w strefie zaśmiecenia. Badacze będą także pobierali próbki planktonu za pomocą specjalnych sit o oczkach średnicy 300 mikrometrów.
Nieproszeni goście
Podobnie jak podczas poprzedniej ekspedycji na Pacyfik za jachtem holowana będzie boja zbudowana w Ecole d'Ingenieur ICAM (Institut Catholique d'Arts et Metiers Paris). Umożliwi ona pomiary parametrów wody– temperaturę, zasolenie, nasycenie związkami chemicznymi itp. Pomiary będą dokonywane na różnych głębokościach.
„Siódmy kontynent" na Pacyfiku zajmuje powierzchnię 3,4 mln km kw., czyli dziesięć razy większą niż terytorium Polski. Utworzyły go prądy oceaniczne między Kalifornią a Hawajami. Jak duży jest śmieciowy obszar na Atlantyku, spróbuje określić ekspedycja Patricka Deixonne'a. Według wstępnych szacunków 1000 ton plastiku rozciąga się tam na powierzchni wielkości Europy.
Jak niebezpieczne są takie twory, świadczy śmieciowa wyspa utworzona przez tsunami, które spustoszyło japońskie miasto Fukushima. Wyspa dotarła do Kanady, przemieściły się na niej 52 gatunki niewystępujące wcześniej w Ameryce. Takie migracje stwarzają zagrożenie ekologiczne i epidemiologiczne.
Rzeczpospolita
Zrodlo:
http://www.rp.pl/artykul/1102483.html?print=tak&p=0Z "toksycznym potworem" do wód USA przybędą nieproszeni gościeOgromna "śmieciowa wyspa", której powierzchnia jest dwukrotnie większa od powierzchni naszego kraju, płynie w kierunku Stanów Zjednoczonych. Jak wynika z szacunków ekspertów, niesie ona ze sobą ponad milion ton odpadów, ale nie tylko - wraz z nią do wód USA mogą przybyć zwierzęta, które mogą zagrozić lokalnemu ekosystemowi.
Ponad dwa lata po trzęsieniu ziemi i tsunami, które zniszczyły japońską elektrownię Fukushima, w stronę Stanów Zjednoczonych dryfuje potężna ilość śmieci, które powstały w tamtym kataklizmie. Niektóre z amerykańskich mediów nazywają to zjawisko "toksycznym potworem".
Jak dwie Polski"Śmieciowa wyspa", której masę szacuje się na ponad milion ton, ma wielkość stanu Teksas (jest ponad dwa razy większa od Polski). Są w niej fragmenty budynków, łodzi, mebli, urządzenia elektryczne i wszystko to, co spłynęło do oceanu po tsunami z 11 marca 2011.
Odpady płyną przez Pacyfik i znajdują się obecnie między Hawajami, a Kalifornią. Są obawy, że zawarte w nich toksyczne substancje mogą mieć katastrofalne skutki dla kalifornijskiej fauny i flory.
Do wybrzeży dobił 60-metrowy statekOd miesięcy do wybrzeży USA i Kanady płyną mniejsze ilości śmieci. Pojawiły się na plażach w stanów: Alaska, Oregon, Kalifornia i Waszyngton. W marcu 2012 roku do wybrzeży Ameryki Północnej dotarł z Japonii opuszczony statek rybacki długości 60 metrów. Jednostkę tę zatopiła w pobliżu Alaski straż przybrzeżna USA. Tej zimy na amerykańskie wybrzeże trafi znacznie więcej dryfujących śmieci, które zostaną zepchnięte przez sztormy. Odpadki będą zresztą napływały przez cały następny rok, jak podaje "Le Figaro".
5 mln ton śmieci w PacyfikuZ danych japońskich wynika, że w wyniku katastrofy z 2011 roku do oceanu mogło spłynąć ok. 5 milionów ton najrozmaitszych śmieci. Około 70 proc. zatonęło u wybrzeży Japonii, ale reszta zaczęła dryfować po Pacyfiku.
51. stan AmerykiPrzemieszczanie się ogromnej śmieciowej wyspy uważnie śledzi Amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna (NOAA). Naukowcy opracowują symulacje komputerowe, starając się przewidzieć, w jakim kierunku i jak szybko śmieci te będą się przemieszczać za sprawą prądów morskich i wiatru.
Amerykańskie media nazywają śmieciową wyspę "51. stanem Ameryki".
NOAA prognozuje jednak, że śmieci nie dotrą do amerykańskich wybrzeży jako pływająca, dość zwarta wyspa, ponieważ prądy i sztormy rozrzucą je po oceanie i do USA będą docierały kolejne fale śmieci. Strefa, na której rozciągają się te fale odpadków, liczy około 2 tys. km wybrzeża i sięga obecnie od Hawajów do Kalifornii.
Ze śmieciami płyną zwierzętaAmerykańska telewizja Fox News zwróciła uwagę na jeszcze jedno zagrożenie - wraz ze śmieciami z Japonii do USA płyną zwierzęta, dla których Ameryka Północna nie jest naturalnym środowiskiem. John Chapman z Uniwersytetu Oregonu, który badał to zjawisko, mówi o ponad 160 gatunkach takich zwierząt i wskazuje, że mogą one stanowić zagrożenie dla amerykańskiej fauny. - Myśleliśmy, że organizmy żywe z Japonii nie mogą przedostać się przez Pacyfik. Myliliśmy się, i to bardzo - powiedział.
Jak pisze "Le Figaro", wśród morskich stworzeń, które dryfują do Ameryki, wyróżniono już między innymi: ostrygi, ślimaki, obunogi oraz rozgwiazdy, kraby, ukwiały, gąbki, osłonice i meduzy. NOAA apeluje do Amerykanów, by zgłaszali wszelkie takie znaleziska, aby agencja mogła określić, jakie gatunki docierają do USA i gdzie trafiają, żeby ewentualnie zapobiec ich inwazji.
"Dryfujący siódmy kontynent"Wyspy śmieci formują się na skutek działania wirów wodnych, które wyłapują odpadki i tworzą - jak pisze "Le Figaro" - wielkie strefy śmietnisk. Takie skupiska zostały zaobserwowane po raz pierwszy w 1997 roku i tworzą one coś na kształt "dryfującego siódmego kontynentu". Jest to rodzaj "zupy z plastiku" - wyjaśnia "Le Figaro".
Zrodlo:
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/z-toksycznym-potworem-do-wod-usa-przybeda-nieproszeni-goscie,105182,1,0.htmlWyspa śmieci zbliża się do Kalifornii. Jest tak wielka, że widać ją z kosmosu
Zrodlo:
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/wyspa-smieci-zbliza-sie-do-kalifornii-jest-tak-wielka-ze-widac-ja-z-kosmosu,104722,1,0.htmlŚmieci biorą i dają życie
Wielka Pacyficzna Plama Śmieci waży 3,5 mln ton i wciąż się powiększa. Na oceanach jest już pięć takich ona (Fot. BE&W)Na unoszących się w oceanach milionach ton plastikowych odpadków rozkwitło życie, choć nie do końca takie, jakiego byśmy sobie życzyli.
Ile mamy kontynentów na Ziemi? Sześć, jeśli Eurazję liczyć jako jeden? A może osiem lub więcej? Nie, to nie szkolne żarty. Na oceanach wyrosły nam kontynenty sklecone z milionów ton poszatkowanego na drobne plastiku. Jeden z nich, dryfujący po Pacyfiku między Ameryką Północną a Azją, jest większy od Indii i zyskał miano Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci. Niedawno odkryto w nich zupełnie nowe formy życia i bioróżnorodność większą niż w otaczających je wodach.
Powstanie pływających po oceanie łach śmieci przewidzieli naukowcy z amerykańskiej Narodowej Administracji ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA) już w 1988 roku, którzy obserwowali odpadki pchane przez prądy oceaniczne w okolicy Alaski. Największy śmieciowy kontynent dryfujący w północnych rejonach Oceanu Spokojnego został po raz pierwszy dostrzeżony w 1998 roku.
Great Pacific Garbage Patchhttps://www.youtube.com/watch?v=Nh6lkv1udb0Nakrętki w żołądku
- Oceany stały się śmietnikami naszej cywilizacji. Na Ziemi co roku powstaje 260 mln ton różnego rodzaju plastikowych opakowań i wyrobów, z czego blisko 10 proc. trafia do oceanów - twierdzi Charles Moore, oceanograf, który jako pierwszy zwrócił uwagę na to zjawisko. - Prądy oceaniczne unoszą te zanieczyszczenia daleko od wybrzeży. Po drodze większe fragmenty plastiku dzielą się na mniejsze. W rezultacie powstaje plastikowa zupa, o której mieszkańcy lądów nie mają pojęcia. Już teraz zagraża ona 250 morskim gatunkom - dodaje Moore.
Masę zmacerowanego plastiku, starych opon, puszek, sieci i wszelkich innych odpadków, które unoszą się na powierzchni tylko północnego Pacyfiku, ocenia się na około 100 mln ton. Sama Wielka Pacyficzna Plama Śmieci waży blisko 3,5 mln ton i wciąż rośnie. A takich plam śmieciowych na oceanach jest już pięć. Wszystkie pokrywają się z umiejscowieniem głównych wirów oceanicznych powstałych na skutek działania prądów morskich wspomaganych wiatrem i siłą Coriolisa. Największą z plam formują: Prąd Północnopacyficzny od północy, Prąd Kalifornijski od wschodu, Prąd Północnorównikowy od południa i Prąd Kuro Siwo od zachodu.
Plastikowa zupa składa się w 80-90 proc. z tworzyw sztucznych - polietylenu i polipropylenu, z których robi się butelki PET i torby foliowe. Ulegają one fotodegradacji, a więc rozkładają się pod wpływem światła słonecznego. Ci, którzy właśnie odetchnęli z ulgą, nie mogą niestety spać spokojnie, bo plastik ten nie rozkłada się całkowicie, tylko dzieli się na drobniejsze fragmenty i tworzy wstrętną, unoszącą się w wodzie zawiesinę.
- Kiedy pobieraliśmy próbki z Pacyfiku między Hawajami a Kalifornią, do naszych sit trafiało pięciokrotnie więcej plastikowych odpadków niż planktonu. Inwazja plastiku przybiera tam makabryczne rozmiary - stwierdził Patrick Deixonne po powrocie z wyprawy badawczej o nazwie Siódmy Kontynent, która badała śmieciowy kontynent na Pacyfiku w maju i czerwcu tego roku. Deixonne po raz pierwszy natknął się na śmieciową zupę w 1999 roku, kiedy samotnie żeglował przez Ocean Spokojny.
Widział setki martwych ptaków, których układy pokarmowe były zatkane plastikową breją i zakrętkami od butelek mylonymi często z pożywieniem. Podobnie jest z żółwiami i wydrami morskimi, które dodatkowo zaplątują się w nylonowe sieci spajające plastikowe łachy. Giną w nich również foki. Naukowcy wykryli też plastik w żołądkach ryb.
Wszystkie żyjące na wyspach Midway albatrosy ciemnolice, które zostały przebadane przez naukowców, miały w żołądkach plastikowe śmieci. Co gorsza, ptaki te karmią plastikiem swoje pisklęta, przez co jedna trzecia z nich umiera. Dzieje się to w rejonie drugiej ogromnej plamy śmieci na Pacyfiku rozciągającej się między Hawajami a Japonią.
Wedle ostrożnych szacunków plastik przynosi co roku męczarnie i śmierć ponad milionowi morskich ptaków i ponad 100 tys. ssaków.
Tworzywa sztuczne, mimo że same w sobie nietoksyczne, mogą zwierać szkodliwe dla zdrowia dodatki, jak środki zmiękczające, w tym ftalany. Użycie ftalanu di(2-etyloheksylowego) do produkcji zabawek z PCW zostało zakazane w obrębie Unii Europejskiej, ale wciąż ma miejsce w innych krajach. Obostrzeniami w UE objęte zostały również plastikowe butelki dla dzieci zawierające utwardzający bisfenol A - w niektórych badaniach wykazano jego działanie rakotwórcze. Wątpliwości dotyczą również m.in. wpływu alkilofenoli odgrywających rolę plastyfikatorów i stabilizatorów UV w tworzywach sztucznych. Ta lista może być dużo dłuższa.
Ocean of Garbagehttps://www.youtube.com/watch?v=IbGDNpRTKxgŻycie kwitnie w plastisferach
Jednak kiedy jednym stworzeniom plastik masowo odbiera życie, innym w paradoksalny sposób je niesie. Okazuje się, że na plastikowej brei rozkwitają kolonie bakterii, okrzemków czy promienic. Część z nich może nawet rozkładać plastik
Rozległe badania nad tym plastikowym ekosystemem od 2011 roku prowadzą naukowcy z Woods Hole w amerykańskim stanie Massachusetts. Zespołem kieruje prof. Eric R. Zettler z Sea Education Association (SEA), a partnerują mu Tracy Mincer ze słynnego Woods Hole Oceanographic Institution (WHOI) i Linda Amaral-Zettler z Marine Biological Laboratory (MBL). Z ich analiz wynika, że zadziwiająco wiele gatunków kocha unoszący się w oceanach plastik. Okazało się też, że ludzkość odniosła w tym przypadku bardzo specyficzny sukces ekologiczny: udało się nam stworzyć zupełnie nowe ekosystemy, które badacze nazwali plastisferami. Ich zasięg nie ogranicza się do ciepłych wód oceanicznych.
- Ponieważ drobnoustroje żyją we wszystkich środowiskach morskich na Ziemi, podejrzewam, że organizmy charakterystyczne dla plastisfery mogą rozwijać się nie tylko w wodach tropikalnych, ale też w morzach chłodniejszych, włączając w to Bałtyk - powiedział "Gazecie" kierujący badaniami prof. Eric R. Zettler z SEA. - Organizmy zamieszkujące każde ze środowisk będą się od siebie różnić w zależności od tego, co zdoła wyrosnąć w danych warunkach. Właśnie to zagadnienie obecnie badamy, porównując organizmy z różnych obszarów oceanów - od tropikalnych po umiarkowane.
Na początek za cel analiz naukowcy z Woods Hole obrali łachy śmieci dryfujące na północnym Atlantyku. Znajduje się tam jeden z pięciu głównych wirów oceanicznych obejmujący zasięgiem Morze Sargassowe. To dość nietypowe morze, bo nie sąsiaduje z żadnym lądem, a z oceanu wyodrębniają je prądy oceaniczne: Zatokowy (Golfsztrom), Północnoatlantycki, Kanaryjski i Północnorównikowy. Pomiędzy nimi znajduje się 6-7 mln km kw. bardzo ciepłej (28 st. C) spokojnej, niemal nieruchomej wody, z rzadka burzonej silniejszymi wiatrami. To stwarza idealne warunki dla rozwoju glonów, w szczególności brunatnic, które utrzymują się przy powierzchni wody. A to sprzyja gromadzeniu się ogromnych ilości śmieci, na których bujnie rozwija się niekoniecznie przyjazne nam życie, które - jak się okazało - jest o wiele bardziej zróżnicowane, niż to o istniejące w otaczających wodach.
- Nie interesuje nas wyłącznie to, jakie organizmy się tam lęgną, ale raczej to, jaką rolę plastik odgrywa w tym ekosystemie, jak go zmienia i jaki jest ostateczny los drobin tworzyw sztucznych w oceanie: czy toną i opadają na dno? Czy są trawione? A jeśli tak, to jaki wpływ wywierają? - powiedziała Linda Amaral-Zettler z MBL. Dodała, że badaczy interesowało zwłaszcza to, czy i w jaki sposób śmieci ułatwiają mikroorganizmom, a w szczególności patogenom podróże przez ocean. Wyniki okazały się zaskakujące.
Bakterie na styropianie
Naukowcy przebadali próbki pod mikroskopem elektronowym, zsekwencjonowali też DNA organizmów żyjących na plastiku. Odkryli w ten sposób ponad tysiąc różnych typów komórek bakterii, w tym wiele takich, które nie były dotąd znane nauce! Najliczniej pojawiały się tam bakterie z rodzaju Pelagibacter. Znaleziono tam też promienice, orzęski, bruzdnice, okrzemki, zielenice, brunatnice, krasnorosty, protisty i grzyby. Okazało się, że bakterie wolą osiedlać się raczej na styropianie, podczas gdy okrzemki preferują plastik o chropowatej powierzchni.
Fot. Wikipedia Zespół prof. Zettlera zidentyfikował samowystarczalne sieci pokarmowe składające się z bakterii autotroficznych (samożywnych, pozyskujących energię z fotosyntezy), roślin i glonów. Na nich żerowały z kolei zwierzęta i bakterie heterotroficzne, na które polowały wyspecjalizowane drapieżniki. Badacze odkryli tam również symbionty. Cały ten bogaty ekosystem zasiedlał drobiny plastiku niewiele większe niż główka od szpilki. Świat ten narodził się w ciągu ostatnich 60 lat wraz z eksplozją popularności plastiku.
- Organizmy zamieszkujące plastisferę były odmienne od tych żyjących w otaczających wodach, co wskazuje na to, że plastikowe odpadki odgrywają rolę "mikrobiologicznych raf" - stwierdziła Tracy Mincer z WHOI. - Takie środowisko życia promuje określone drobnoustroje, które je z powodzeniem zasiedlają.
Są to inne mikroorganizmy niż te, które zasiedlają dryfujące po powierzchni odpadki pochodzenia naturalnego, takie jak pióra, drewno czy mikroglony. Plastik oferuje stworzeniom zupełnie odmienne warunki życia - przede wszystkim nie ulega tak szybkiej degradacji, dryfuje po oceanie przez dziesiątki lat, co szczątkom organicznym się nie zdarza.
Kawałki tworzyw sztucznych odgrywają więc rolę promów oceanicznych dla wszelkiej maści stworzeń, w tym groźnych dla nas drobnoustrojów chorobotwórczych czy szkodliwych gatunków glonów mogących wywoływać toksyczne zakwity, zwłaszcza bruzdnic. W jednej z analizowanych próbek naukowcy odkryli przedstawicieli rodzaju Vibrio - tego samego, do którego należą przecinkowce cholery. Według innych badań tego typu bakterie były jednymi z najliczniejszych w plastisferze.
Co ciekawe jednak, w tym żyjącym na naszych śmieciach mikrobiologicznym tyglu naukowcy z Woods Hole odkryli dowody na to, że niektóre drobnoustroje mogą odgrywać istotną rolę w rozkładaniu tworzyw sztucznych. Zauważyli mikroskopijnej wielkości ubytki i pęknięcia na powierzchni plastiku, które - jak podejrzewają - są zasługą osadzonych na nich mikroorganizmów. A to może oznaczać, że istnieją drobnoustroje zdolne do rozkładania węglowodorów, z których zbudowane są tworzywa sztuczne. To dopiero byłoby odkrycie!
- Byliśmy naprawdę zaskoczeni, kiedy po raz pierwszy zauważyliśmy te powtarzające się ubytki, zwłaszcza że znajdowały się na wielu różnych rodzajach plastiku - powiedział prof. Zettler. - Teraz zamierzamy się dowiedzieć, które mikroorganizmy są za to odpowiedzialne i jak to robią. Do tego jednak niezbędne są kolejne badania polegające na sekwencjonowaniu ich genomów, a to potrwa.
Może więc plastisfery są w pokrętny sposób nadzieją ludzkości?
Zrodlo:
http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,134666,15082315,Smieci_biora_i_daja_zycie.htmlMoze pomysl podlapie firma w rodzaju Monsanto i zacznie wszczepiac DNA tych organizmow roslinom? - BladyMamut